Jeszcze sto lat temu, gdy ustalano współczesne zasady żywienia, podstawą była żywność sezonowa, lokalna i naturalna. To rozwiązanie zagadki, dlaczego współczesny człowiek, choć obsesyjnie liczy kalorie i stara się jeść w zgodzie z zaleceniami, często choruje, jest ciągle zmęczony, narzeka na kiepską kondycję i brak energii. Znacznie ważniejszy od kalorii jest ANDI. Tak nazywamy go w skrócie, bo chodzi o wskaźnik gęstości odżywczej (Aggregate Nutrient Density Index). ANDI porządkuje produkty nie w oparciu o wartość kaloryczną, ale o to, ile składników odżywczych dostarczają nam w przeliczeniu na taką samą liczbę kalorii. Ten przydatny indeks zawdzięczamy lekarzowi, dr Joelowi Fuhrmanowi, specjaliście od medycyny żywienia. Piramida żywieniowa dr Fuhrmana, gdyby istniała, oparta o indeks GO ANDI, wyglądałaby inaczej niż ta, do której przyzwyczailiśmy się przez sto lat: na górze znajdowałyby się głównie warzywa, zaś na dole produkty bezwartościowe odżywczo, zawierające tzw. puste kalorie. Przykład? Fast food czy inne wysoko przetworzone posiłki. Sięgając po nie, mimo odpowiedniej dawki kalorii, nie karmimy właściwie naszego organizmu, skazując go na choroby, złe samopoczucie, zmęczenie. Te natomiast produkty, które mają najwyższy indeks ANDI, odżywiają, uzupełniają niedobory, pomagają utrzymać formę i linię. Prawdziwymi gwiazdami w tej kategorii są warzywa zielone – jarmuż, szpinak czy kapusty.
SKALA ANDI – tabela gęstości odżywczej.
GO to zawartość witamin, mikro i makroelementów, enzymów, antyoksydantów, substancji biologicznie aktywnej, bez których nie może prawidłowo funkcjonować komórka.